kiedy znamię na ukochanym ciele kolorem przywodzi na myśl café au lait
kiedy słońce ostatnie promienie opiera o blok z wielkiej płyty
kiedy kot przeciągając się, nabiera kształtu litery C
kiedy w letni dzień tęczą się mieni benzyną asfalt pokryty
to właśnie wtedy serce na jedno mrugnięcie oka staje i z galopa rusza
to właśnie wtedy oddech wciska się do płuc coraz szybciej z chwili na chwilę
to właśnie wtedy źrenica łapie każde światło i więcej go tylko wymusza
to właśnie wtedy w duszy człowieka robi się dziko, porywczo, choć mile
bo przyjemne dla ludzi są na pniach żywiczne krople
i szum drzew nad cmentarzem w jesienne dni
i sikorka, co przegląda się ciekawsko w oknie
i trzask grubej, wiślanej, mlecznej kry
bo ludzie lubią oszaleć od uroku świata, w pięknie kompletnie zdziczeć, nie trzeba złotych klamek, Big Bena, diamentów czy pięknych schodów z granitu
wystarczy nawet jedna ludzka zmarszczka
do mikrozachwytu
Aleksandra Berka – miłośniczka detalu architektonicznego, duchologii, slawistyki i sztuki wszelakiej. Zajmuje się i poezją, i prozą, ale od pewnego czasu również fotografią. Lubi się zgubić w mieście, bo najlepsze wycieczki to te nieplanowane. Człowiek chaosu i chwytania kilku srok za ogon, gdyż w życiu nie może nudzić się zbyt długo, a na pewno nie wtedy, gdy czeka na nią coś, czego jeszcze nie próbowała. Zajrzy z kimś pod maskę samochodu, zagra na pianinie, zrobi dżem z kwiatów lilaka i jeszcze będzie jej mało. Beznadziejnie zakochana w wielkiej płycie i odkrywaniu osobliwości otaczającego ją świata.