Pan w oknie

Oliver postanowił po raz ostatni przejść się po mieszkaniu, w którym spędził całe swoje dzieciństwo. Każdy kąt krył w sobie jakąś historię. Na stole w salonie dało się dostrzec odbite ślady po kubkach, które już zawsze miały odznaczać się na gładkiej, drewnianej powierzchni. Sofa, na której razem z ojcem do późna oglądał mecze, a z matką z zapartym tchem śledził perypetie bohaterów jednej z największych telewizyjnych oper mydlanych, nosiła wypalony odcisk żelazka – w jego rodzinie mało kto korzystał z deski do prasowania.

Nadszedł czas pożegnania, na który Oliver niby był gotowy, ale świadomie odkładał go na później. Trudno mu było raz na zawsze opuścić miejsce, z którym wiązało się tak wiele wspomnień, w którym przeżywał chwile największego szczęścia i największego smutku. Choć wyprowadził się od rodziców już kilka lat wcześniej, to gdzieś z tyłu głowy wiedział, że zawsze może przyjść do starego mieszkania, usiąść w salonie czy położyć się na swoim dawnym łóżku. Teraz ta pewność prysła niczym mydlana bańka.

– Stary, jesteś pewien, że nie chcesz zabrać tamtej szafki? – Oliver usłyszał za swoimi plecami głos przyjaciela, który pomagał mu się pakować.

– Żadnych mebli nie ruszam, na nic mi się nie przydadzą, a dzięki temu mogłem podwyższyć cenę mieszkania.

– No masz rację, ale…

– Jack, wiem, że jesteś rekinem biznesu, ale ani ja, ani mama nie chcemy tych rzeczy. Wkrótce czeka nas nowy rozdział, nie mam zamiaru tkwić w przeszłości.

– No to poratowałbyś kolegę. Odkupię od ciebie tę szafkę za dwie stówki.

– W umowie mam napisane, że sprzedaję mieszkanie z PEŁNYM asortymentem. Nowi właściciele mają zrobione zdjęcia, zorientują się, gdy zniknie stąd coś, co prawnie należy już do nich.

– Ale z ciebie nudziarz…

– Przynajmniej odpowiedzialny nudziarz.

– Ale jednak nudziarz.

– Weźmy się lepiej do roboty, bo sześciopak, który chłodzi się w mojej lodówce, sam się nie wypije.

Jack popatrzył na przyjaciela przez półprzymknięte powieki i syknął niczym pustynny wąż.

– Masz mnie. Ostatni raz daję ci się przekabacić.

– Nie marudź już, tylko idź do auta. Pozbieram jeszcze parę rzeczy z mojego pokoju i spadamy. Im dłużej tu jestem, tym trudniej mi stąd wychodzić – mruknął Oliver, spoglądając w kierunku drzwi swojej sypialni.

– W takim razie naciesz się ostatnimi chwilami tutaj, a ja tymczasem zniosę, co trzeba, i zrobię sobie przerwę na fajeczkę – powiedział Jack. Nim opuścił mieszkanie, Oliver krzyknął do niego:

– Wiesz, że papierosy powodują impotencję?

– Dlatego dziwię się, jak udało ci się zmajstrować dzieciaka.

***

Oliver wszedł do swojego pokoju. Fala wspomnień uderzyła w niego niczym tsunami. Gdzie nie spojrzał, tam widział siebie w różnych okresach dojrzewania.

Mężczyzna podszedł do okna i wyjrzał przez nie na dwór. Pod blokiem nie działo się nic spektakularnego, prawdziwe miejsce zabaw było kilka ulic dalej. Wodził wzrokiem po zaparkowanych samochodach i przechodniach wyglądających jak przerośnięte mrówki. Następnie przeniósł spojrzenie wyżej. Mieszkanie w wieżowcu na przedostatnim piętrze miało swoje zalety – w mieście nie było zbyt wiele takich budynków, więc mało co ograniczało widok. Jedyną rzeczą, która jakoś zakłócała obraz, był bliźniaczy blok stojący na skos od wieżowca Olivera. Mężczyzna spojrzał w tamtą stronę i nagle po jego plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Mieszkanie na przedostatnim piętrze nadal stało puste. Przez te wszystkie lata nikt tam nie zamieszkał. Oliver nie sądził, by powodem tego była zła sława pomieszczenia. To, co wydarzyło się tam w 81’, dla całej okolicy było wyłącznie nieszczęśliwym zdarzeniem. Tylko Oliver, który wtedy miał trzynaście lat, wiedział, że za całą sprawą kryło się coś złowieszczego. Poczuł się wciągnięty we wspomnienia, o których wolałby zapomnieć. A wszystko zaczęło się od kilku czerwonych plam…

***

Najgorsze, co mogło przydarzyć się nastolatkowi, to zachorować na ospę w wakacje. Lekarstwa przepisane przez panią doktor po kilku dniach zbiły gorączkę, ale nic nie uśmierzyło irytującego świądu, który z dnia na dzień się potęgował. Jeszcze niedawno Oliver miał tylko kilka czerwonych krost – tymczasem był nimi teraz pokryty w całości. Każdy cal jego ciała palił i swędział – nie było wytchnienia od tych dwóch rzeczy. Żeby więc jakoś odciągnąć uwagę od nieprzyjemnego uczucia, Oliver postanowił porysować. Gdy świat stawał się zbyt przytłaczający, nastolatek chwytał ołówek w dłoń i tworzył obrazy, które pojawiały się w jego umyśle z prędkością światła.

Oliver usiadł przy biurku, wyciągnął czystą kartkę, naostrzył ołówki. Zanim jednak zaczął rysować, wyjrzał przez okno w poszukiwaniu inspiracji. Jego wzrok omiatał znaną mu okolicę. Trybiki w umyśle chłopca zaczęły przyspieszać, aż w końcu pracowały na najwyższych obrotach. Nastolatek już miał rozpocząć rysowanie, gdy nagle jego uwagę przykuło coś, czego nigdy wcześniej nie dostrzegł. W wieżowcu obok, na tym samym piętrze, na którym mieszkał Oliver, zobaczył siedzącego przy oknie staruszka. Mężczyzna nie poruszył się o milimetr. Nie wiadomo, gdzie dokładnie patrzył, bo nie dość, że budynek stał w niemałej odległości, to dodatkowo szyby mieszkania starca były tak brudne, jakby nikt nie mył ich od kilku miesięcy. Oliver nigdy nie zwrócił uwagi na tamto miejsce, więc nie był w stanie powiedzieć, czy to mieszkanie zawsze tak wyglądało i czy staruszek zawsze tam siedział. Coś w mężczyźnie nie tylko zwracało uwagę, ale też wywoływało nieprzyjemne uczucie. Oliver nie wiedział, czy starzec wpatruje się w jego okno, ale czuł się obserwowany. Wiedział, że jeśli on widzi mężczyznę, to mężczyzna może widzieć jego, o ile ma jeszcze na tyle dobry wzrok. Nastolatek nie chciał zostać przyłapanym na podglądaniu, dlatego skupił się na swoim pierwotnym planie – rysowaniu.

Dopiero gdy mama zawołała go na kolację, ocknął się z transu i spojrzał na zegarek. Było kilka minut po dwudziestej, świat powoli zaczął tonąć w mroku. Już miał odejść od biurka, kiedy przypomniał sobie o dziwnym staruszku z naprzeciwka. Popatrzył w tamtą stronę, a jego serce zabiło szybciej. Mężczyzna dalej siedział w tym samym miejscu, w dokładnie tej samej pozycji. Wyglądał tak, jakby nie poruszył się nawet o milimetr. Oliver wpatrywał się w niego z mieszaniną niepokoju i fascynacji. „Może zasnął”, pomyślał, lecz bardzo szybko w jego umyśle pojawiła się kolejna myśl: „Może nie żyje”.

– Oli, mam ci wysłać specjalne zaproszenie?! – wykrzyczała Margaret, wyciągając chłopca z odrętwienia. Nie chcąc ryzykować zdenerwowania matki, Oliver po raz ostatni zerknął w stronę staruszka, po czym poszedł na kolację.

***

Mama jak zwykle wmusiła w Olivera porcję syropu cebulowego, którego chłopiec tak nie cierpiał, ale wszelkie niedogodności wynagrodził mu tata, który wrócił do domu z prezentem. W niedbale zawiniętym papierze znajdowała się mała lornetka – rzecz, o którą Oliver już dawno prosił i która idealnie nadawała się do zabawy, gdy trzeba było siedzieć w domu.

– Wiem, że miałeś dostać ją już na poprzednie święta, ale… dopiero teraz mogłem ci ją kupić. Mam nadzieję, że ci się podoba – powiedział tata.

– Żartujesz sobie? Jest bombowa! – krzyknął chłopak i rzuciłby się na ojca, gdyby nie to, że całe jego ciało było jedną wielką raną.

– Cieszę się, że ci się podoba. Mam nadzieję, że umili ci to resztę dni, które musisz spędzić w zamknięciu.

Po kolacji Oliver pobiegł do swojego pokoju, stanął przy oknie i popatrzył przez swoją nowiusieńką lornetkę w stronę dziwnego staruszka. Dalej tam siedział, wciąż w tej samej pozycji. Nawet z lornetką nastolatkowi trudno było ujrzeć cokolwiek przez zakurzone szyby. Zbyt długie obserwowanie dziadka stawało się monotonne, w końcu ani nie dało się dostrzec ani jego twarzy, ani jakiegokolwiek ruchu z jego strony. Nastolatek zmęczony samym zmęczeniem postanowił zakończyć ten dzień i położył się spać.

Następnego ranka, gdy tylko się obudził, chwycił lornetkę w dłoń i skierował ją na budynek naprzeciwko. Mężczyzna wciąż siedział przy oknie, lecz tym razem nie był sam. Obok niego krzątała się kobieta – trudno było określić, czy była młoda lub stara, ale na pewno nie wyróżniała się niczym szczególnym. Choć widok chłopaka był zakłócony, to udało mu się dostrzec, że owa kobieta ma włosy w kolorze mysiego blondu, spięte w luźno opadający kucyk, dosyć dziwną i przygarbioną posturę oraz zwykłe szare ubrania. Wyglądało na to, że myje i przebiera starszego pana, tylko dlaczego nie wzięła go do bardziej ustronnego miejsca? Dlaczego nie zaprowadziła go do łazienki? W takim miejscu niemal każdy może ich zobaczyć. Oliver nie potrafił oderwać oczu od tego przedziwnego zjawiska. Kobieta chodziła wokół starszego mężczyzny, wymachiwała rękami i wyglądała, jakby do niego mówiła. Nagle zesztywniała i podniosła wzrok wyżej. Popatrzyła prosto na Olivera.

Chłopak wytrzeszczył oczy z przerażenia, po czym rzucił się na ziemię, przyciskając do siebie lornetkę. Jego klatka piersiowa w oszalałym tempie unosiła się w górę i w dół. Dyszał niczym lokomotywa. Nie pamiętał, kiedy ostatnio wystraszył się tak, jak w tym momencie. Gdy emocje delikatnie opadły, chłopiec zebrał w sobie odwagę i z przyłożoną do twarzy lornetką powoli zaczął się podnosić. Wychylił się na tyle, by coś widzieć, ale nie zostać zauważonym. Mimo jego usilnych starań kobieta znów go dostrzegła, tym razem jednak pomachała i posłała coś, co Oliver uznałby za uśmiech, gdyby lepiej widział. Następnie chwyciła bezwładną rękę staruszka i wykonała nią podobny ruch. Mężczyzna jednak zupełnie nie zareagował. Gdy tylko kobieta puściła jego rękę, ta natychmiast ociężale opadła. Chłopak był tak zdrętwiały ze strachu, że nie wiedział jak zareagować. Niepewnie podniósł dłoń i odmachał tej dziwnej dwójce, po czym ponownie ukrył się pod parapetem. Wpatrując się w przeciwległą ścianę, głośno przełknął ślinę.

– O cholera – mruknął sam do siebie.

Oliver nie do końca wiedział, co teraz ze sobą zrobić. Choć kobieta zachowała się raczej w przyjazny sposób, wyczuł bijącą od niej dziwną energię. Cała sytuacja była tak chaotyczna i kuriozalna, że trudno było ją potraktować jako miłe i zabawne przeżycie. Nastolatek siedział na ziemi, ukryty za grubą warstwą ściany, lecz wciąż czuł na sobie spojrzenie tamtej kobiety. Był pewien, że gdyby znów się wychylił, ponownie ujrzałby ją stojącą i wpatrującą się w jego okno. Nie chciał ryzykować kolejnego szoku, dlatego czołgając się niczym żołnierz na poligonie, wydostał się ze swojego pokoju, po czym ruszył do salonu, który był z drugiej strony mieszkania.

Aby otrząsnąć się z nieprzyjemnego wrażenia, nastolatek postanowił pooglądać telewizję. To jedyna rozrywka, na którą mógł sobie pozwolić w tym momencie. Jedno było pewne – choć Oliver niemal zmoczył spodnie, to strach jak nic innego sprawił, że chłopak zapomniał o swędzeniu na kilka dobrych, choć mrożących krew w żyłach minut.

***

Mimo że telewizja okazała się dobrym rozpraszaczem złych myśli, to gdy tylko nadszedł czas powrotu do pokoju, Oliverem zawładnął niepokój. Chłopak sam siebie ganił za takie zachowanie, w końcu nic takiego się nie stało, ale kiedy przypominał sobie widok nieruchomego staruszka i przedziwnej kobiety, budził się w nim jakiś pierwotny lęk. Choć miał ochotę uciec, to aby nie zwrócić na siebie uwagi rodziców, nastolatek wziął głęboki wdech i wszedł do swojej sypialni. Nie zapalał światła, by nie zdradzić swojej obecności. Niczym cień przemknął pod okno i zabrał leżącą na biurku lornetkę. Powoli wychylił się ze swojej kryjówki i spojrzał w kierunku sąsiedniego wieżowca. Staruszek nadal tam siedział, choć kobiety już nie było. Ale zmieniła się jedna znacząca rzecz – tym razem Oliver widział wszystko bardzo dokładnie. Okazało się, że warstwa pyłu, kurzu i ptasich odchodów, która pokrywała okna mieszkania mężczyzny, zniknęła. Szyby były niczym niezmąconą, gładką i przejrzystą taflą. Nastolatek w końcu miał okazję porządnie przyjrzeć się tajemniczemu staruszkowi.

Mężczyzna wyglądał bardzo staro. Zmarszczki okalające całą jego twarz przypominały ścieżki wytyczone na ziemi przez strugi deszczu podczas ulewy. Siwe włosy w formie nieregularnych kęp porastały jego łysiejącą głowę. Podkoszulek, który opinał dosyć zaokrąglony brzuch, o dziwo był brudny i już dawno przestał przypominać białą tkaninę, którą niegdyś był. O dziwo, bo przecież kilka godzin wcześniej kobieta myła starca, ściągnęła jego koszulkę. Oliver widział na materiale żółte i brązowe plamy, które sprawiały, że zbierało mu się na wymioty. Niemożliwym było, żeby w ciągu tak krótkiego czasu staruszek doprowadził się do tego stanu, tym bardziej, że praktycznie wcale się nie ruszał – nastolatek zaczął podejrzewać, że mężczyzna jest sparaliżowany, gdyż nie da się siedzieć tyle godzin bez jakiegokolwiek ruchu.

Wzrok chłopaka wędrował dalej i ponownie zatrzymał się na twarzy starca, a konkretniej – na jego oczach. Mężczyzna miał na wpół przymknięte powieki, wyglądał jakby drzemał. Coś w tej scenie sprawiało, że Olivera oblał zimny pot. Nie wiedział czemu, ale miał wrażenie sztuczności i groteskowości. Jako że to, co widział, podobało mu się coraz mniej, chłopak postanowił odłożyć lornetkę i położyć się spać. Tej nocy męczyła go nie tylko swędząca i piekąca skóra, ale i koszmary.

***

Oliver obudził się z bolącą od niewyspania głową. Nie pamiętał co mu się śniło, ale na pewno nie było to nic przyjemnego, zważając na to, że był cały mokry od potu, choć już dawno przestał gorączkować. Zamiast wykonać swoją poranną rutynę, chłopak natychmiast podszedł do biurka i chwycił lornetkę. Staruszek dalej był na swoim miejscu, a po kobiecie wciąż nie było śladu. Jedynym dowodem jej obecności były umyte szyby, nic więcej. Chłopiec miał jednak wrażenie, że wygląd mężczyzny się zmienił. Wydawał się tak jakby… większy. Nastolatek sam siebie przekonywał, że to tylko złudzenie, wywołane nieprzespaną nocą i porannym zaspaniem, choć jakaś jego cząstka w to nie wierzyła. Po kilku chwilach obserwowanie nieruszającego się starca znudziło Olivera, który, uspokojony nieobecnością kobiety, postanowił wziąć się za rysowanie. Cały dzień minął bez nadzwyczajnych wydarzeń, aż w końcu nastała noc.

Olivera ze snu wyrwała szalejąca burza. Deszcz zacinał tak bardzo, że krople z hukiem uderzały w szyby. Błyskawice co kilka sekund rozświetlały mroki nocy, a grzmoty roztaczały się po okolicy, z pewnością powodując bezsenność u niektórych osób. Oliver lubił letnie burze, szczególnie te w nocy, dlatego ucieszył się, że hałasy go zbudziły. Nastolatek ruszył z łózka, aby usiąść przy biurku i oglądać atmosferyczny spektakl na zewnątrz. Jednak po krótkiej chwili jego myśli znów podążyły w kierunku staruszka. Chłopiec sięgnął po lornetkę i wycelował ją w okno mężczyzny, czekając na błyskawicę. Gdy tylko biały błysk rozdarł ciemność, Oliver ujrzał starca. Tym razem zarówno jego pozycja, jak i całe ciało zmieniły się. Mężczyzna wyglądał tak, jakby leżał na krześle. Jego koszulka wyglądała na jeszcze brudniejszą i bardziej opiętą niż kilka godzin wcześniej. Zanim nastolatek przyjrzał się jego twarzy, znów zapadła ciemność. Chłopiec przygotował się i podniósł lornetkę minimalnie wyżej. Odliczał sekundy do kolejnego grzmotu, a gdy błysk znów rozświetlił noc, Oliver krzyknął. Na szczęście spowodowany przez niego hałas został zagłuszony przez odgłosy burzy. Chłopiec odrzucił lornetkę w bok, nie zważając na to, czy się zepsuła, po czym wskoczył do łóżka i schował się pod kołdrę. Przysiągł sobie, że już nigdy więcej nie spojrzy w kierunku okna staruszka. Nie po tym, co zobaczył.

Oliver próbował usnąć, lecz przed oczami ciągle miał najbardziej przerażający widok na świecie. Przez ułamek sekundy widział twarz starca. Jego usta, szeroko otwarte, ukazywały nagie dziąsła i fioletowy język. Powieki mężczyzny nie były już zamknięte – odsłaniały białe oczy ślepca, które wpatrywały się prosto w nastolatka.

***

Oliver tej nocy nie zasnął. Wiedział, w którym momencie przestało padać, widział, kiedy wzeszło słońce i słyszał, kiedy wstali jego rodzice. Choć nastał już dzień i wszystko wyglądało normalnie, chłopak bał się wyjść z łóżka. Mimo że burczało mu w brzuchu, a z kuchni wydobywał się zapach smażonego bekonu, chłopak nie wychylił się spod kołdry. W końcu jednak zmuszony był wstać, ponieważ do jego pokoju wszedł ojciec, oznajmiając mu, że jadą na kontrolę do lekarza. Olivier niechętnie dostosował się do polecenia ojca, wyciągnął szybko ubrania z szafy i pobiegł do łazienki, ani razu nie spoglądając w kierunku okna. Gdy zjechali windą na dół, chłopak robił wszystko, by nie patrzeć na bliźniaczy wieżowiec. Z prędkością światła wskoczył do samochodu i całą drogę wpatrywał się w swoje dłonie, bo bał się, że ujrzy starca w którejś z wielu sklepowych witryn.

Lekarka stwierdziła, że wszystko ładnie się goi, choć wskazane jest, by Oliver jeszcze przez kilka dni posiedział w domu. Niedawne wydarzenia tak przygnębiły chłopaka, że ta informacja w żaden sposób go nie zainteresowała.

W drodze powrotnej ojciec zagadywał go, dlaczego „chodzi taki struty”, ale nastolatek odburknął tylko, że się nie wyspał. Nie chciał nikomu mówić o swoich przeżyciach, bo byłyby z tego kłopoty. A upewnił się w swoim przekonaniu, gdy podjechali pod dom. Pod budynkiem, w którym mieszkał odrażający starzec, stało pełno gapiów, radiowóz i karetka. Oliver był ciekawy, co się dzieje, lecz ojciec nalegał, by czym prędzej weszli do swojego wieżowca. Mężczyzna nie chciał, by jego syn był świadkiem nieprzyjemnego widoku. Nim jednak całe zbiegowisko zniknęło z oczu chłopca, dostrzegł on, jak ratownicy pakują do auta czarny worek.

***

Oczywiście matka wiedziała, co się wydarzyło – nic nie umknie uwadze Margaret Miller, która wie wszystko o wszystkich. Gdy tylko Oliver z ojcem weszli do domu, kobieta rozpoczęła opowieść.

– Wyobraźcie sobie, że korzystam z wolnego dnia, przygotowuję obiad, robię pranie i gdy zmieniałam pościel w pokoju Olivera, nagle słyszę hałas, dźwięk syren i te śmieszne światełka. Wychylam więc głowę przez okno, a tam karetka i policja. No to odstawiłam robotę i czekam na rozwój sytuacji. Policjanci i medycy weszli do wieżowca obok, dosyć długo ich nie było, ale gdy się pojawili, to policjanci zaczęli przesłuchiwać ludzi mieszkających w tamtym budynku, a ratownicy wynoszą stamtąd – tu urwała, patrząc na syna – no, wynoszą worek.

– Ciekawe, co się stało – powiedział ojciec.

– Już ci powiem, co się stało. Elisa, ta moja koleżanka z pracy, mieszka właśnie tam. No to zadzwoniłam do niej, a ona mi powiedziała, że od kilku dni było czuć na ich piętrze taki smród, jakby coś zdechło. Kiedy zlokalizowali źródło zapachu, spróbowali dobić się do drzwi tego mieszkania, ale nikt im nie otwierał. Zadzwonili więc na policję, no i okazało się, że w tym mieszkaniu na krześle przy oknie siedział facet, który był martwy od kilku dni! Jego ciało zaczęło się już rozkładać, a ostatnie upały tylko pogorszyły ten stan. Że też takie rzeczy się u nas dzieją…

– Nawet nie wiedziałem, że ktoś tam mieszkał – rzucił ojciec Olivera.

– Ja też nie, ale Elisa mówiła, że rzadko widywała tego pana. Szkoda, pewnie staruszek nie miał nikogo bliskiego…

Nastolatek przysłuchiwał się rozmowie rodziców z rosnącym lękiem i niedowierzaniem. Szybko policzył w myślach, kiedy pierwszy raz zobaczył staruszka w oknie i kiedy pojawiła się u niego kobieta. Nic się nie zgadzało. Jeśli to, co mówi mama, jest prawdą, to mężczyzna już wtedy był martwy. Przez kilka dni chłopiec obserwował powoli rozkładające się zwłoki i nikomu tego nie zgłosił, bo sam nie wiedział, że właśnie na to patrzy. Te nagłe zmiany wyglądu twarzy, powiększający się brzuch… wszystko zaczęło się układać. Już samo to było przerażające i wykraczało poza ramy normalności, ale przecież była jeszcze ona – kobieta, która odwiedziła staruszka, myła jego martwe ciało, umyła okna i… która machała do Olivera swoją dłonią i dłonią truposza. Która widziała chłopca. Która wiedziała, gdzie mieszka. Chłopak nie wytrzymał i pędem puścił się do łazienki, by zwymiotować. Żółć wydobywająca się z jego gardła paliła żywym ogniem.

***

Dorosły Oliver wpatrywał się w puste mieszkanie przez dłuższy czas. Był tak pochłonięty wspomnieniami, że nie usłyszał skradającego się przyjaciela.

– A ty co, podglądasz jakieś piękne sąsiadki? Ciekawe, co powie na to Janet.

– Jack, ale mnie przestraszyłeś! – krzyknął mężczyzna, odwracając się od okna.

– To jak, jest tam jakaś panienka?

– Co? Nie, nikogo nie podglądałem. Po prostu… o czymś sobie przypomniałem – powiedział Oliver, po czym po raz ostatni spojrzał na dawne mieszkanie staruszka. I w tym momencie prawie połknął język. Zobaczył ją. Zobaczył kobietę, którą widział przed laty. Praktycznie wcale się nie zmieniła. Jedynie jej włosy posiwiały. Nadal miała na sobie te same ubrania i w ten sam sposób spięte włosy. Kobieta siedziała na krześle pod oknem i szczerzyła zęby w kierunku Olivera. Powoli podniosła dłoń i pomachała do niego, przekrzywiając głowę w bok.

– O Boże… – szepnął Oliver, cofając się.

– Co się stało?

– Ona tam jest!

– Co? O kim ty mówisz?

– Ta kobieta! Ta, która stała przy staruszku. Ona znowu tam jest! – wykrzyczał Oliver, który nie mogąc oderwać wzroku od okna, nie patrzył, gdzie idzie i potknął się, lądując na łóżku.

Jack, widząc reakcję przyjaciela, natychmiast podszedł do okna.

– Nic nie widzę.

– W tym wieżowcu. To samo piętro, co moje. Puste mieszkanie. Tam przy oknie siedzi kobieta i macha do mnie.

– Stary, nikogo tam nie ma. Gadasz od rzeczy, zaczynasz mnie martwić

Oliver popatrzył zdezorientowany na przyjaciela. Jak to „nie ma”? Przecież widział ją, a ona widziała jego. Powoli podszedł do okna, stając obok Jacka i kiedy spojrzał na bliźniaczy budynek, wcale nie poczuł się lepiej. Rzeczywiście, nikogo tam nie było. Ale Oliver wiedział, co widział. Być może kobieta zdążyła uciec, nim Jack ją dostrzegł, ale miałaby na to tylko kilka sekund! Jack na pewno zauważyłby jakiś ruch w tamtym mieszkaniu.

– Ale ja ją widziałem, ona tam była i…

– I pewnie wiła się na tym krześle jak kobra. Daj spokój. Chodź, zbierajmy się już. Jest późno, a jak sam mądrze wcześniej zauważyłeś, twój sześciopak sam się nie opróżni – rzucił Jack, klepiąc przyjaciela w plecy. Oliver był zbyt roztrzęsiony, by protestować. Ostatni raz omiótł spojrzeniem swój dawny pokój i ruszył w kierunku wyjścia. Wciąż czuł na sobie czyjś wzrok i bał się, że to uczucie jeszcze długo go nie opuści.

 

Agata Gołąbek  (ona/jej)

Redaktorka naczelna „Szpola”

Dzięki filologii polskiej uczy się świata i ludzi, a dzięki twórczemu pisaniu uczy się samej siebie. Zawodowo pragnie zajmować się książkami – zarówno ich wydawaniem, jak i pisaniem. Jest smakoszką dobrych makaronów i taniego wina. W wolnych chwilach ogląda filmy (w dużej mierze horrory), czyta książki (w dużej mierze horrory) i pisze (w dużej mierze horrory), a w zajętych chwilach rozwija się badawczo w kierunku grozy i feminizmu. Woli las od miasta, keczup od musztardy i wrotki od rolek. Prześladuje ją widmo zalegających pozycji literackich do przeczytania, których stos wciąż się powiększa.