Nasze umysły są niezwykłe, bo zabierają nas w najdziwniejsze zakamarki wszechświata – wtedy, gdy się tego nie spodziewamy. W 1969 roku tysiące Amerykanów gromadzi się przed telewizorami sąsiadów, żeby zobaczyć transmisję lądowania człowieka na Księżycu w otoczeniu przyjaciół. Zostawianie śladów stóp gdzieś daleko to wydarzenie, które zaszczepia w umysłach marzenie o podboju innych planet. I pomyśleć, że zaledwie kilka dekad wcześniej bracia Wright pracowali nad swoim dwupłatowcem, który umożliwił uniesienie się w przestworzach. Przez wieki wiele się zmieniło. Nasza wyobraźnia rozwinęła się na tyle, aby pomóc nam sięgnąć gwiazd.
Człowiek musi podbijać. Jego niezatarta chęć zdobywania prowadzi go coraz dalej.
– Czego pragniesz, Eleno? – pyta Dean.
– Zwiedzić z tobą wszechświat – odpowiadam za każdym razem, gdy zadaje to pytanie. Uwielbiam podróżować. Pracuję, jak każdy, ale gdy tylko mogę, jestem w ruchu. Pasjonuje mnie to, że gdzieś tam dzieją się rzeczy, których nie widzą moje oczy. Świat się kręci, a ja razem z nim.
– Zabiorę cię tam, gdzie chcesz. – Ciągnie mnie za sobą, a ja głośno się śmieję. Opromienia nas słońce, gdy mijamy słupy latarni, mknąc przed siebie. Biegniemy, śpiesząc ku nieznanemu. Kierujemy się młodzieńczą impulsywnością, która nami włada, bo wreszcie nadszedł najszczęśliwszy dzień w naszym życiu. Na naszych palcach lśnią złote obrączki.
Zobaczenie Novum to moje największe marzenie, które udaje mi się spełnić podczas podróży poślubnej. Miasto jest położone na planecie Adventum, dzielącej się na pięćdziesiąt federacji. Słynie z cmentarzy, które stanowią główną atrakcję dzięki ogromnym kamiennym grobowcom.
Wracam z miesiąca miodowego z Deanem, moim mężem. Beztroskie dni odchodzą w zapomnienie z każdym centymetrem przybliżającym nas do Ziemi, bo gdy już się tam pojawimy, zacznie się prawdziwe życie, chodzenie do pracy, robienie zakupów w supermarkecie i domowe porządki. Codzienność to fajna sprawa, ale rzadko mam okazję się od niej oderwać, więc trochę mi smutno, że już wracamy. Żeby odciąć się od ponurych myśli, włączam tablet leżący przede mną i wybieram Kaję, jeden z moich ulubionych filmów. Chociaż jest już bardzo stary, kocham do niego wracać, śmiać się i płakać wraz z jego bohaterami.
Po zakończeniu seansu obserwuję gwiazdy, mknącą nieopodal nas kometę i mężczyzn siedzących na przodzie maszyny. Wiercą się. Co chwilę się odwracają, jakby próbowali coś dostrzec. Mają eleganckie garnitury, drogie buty, okulary przeciwsłoneczne. Z marynarek zwisają przypięte identyfikatory z informacją o immunitecie. Są dyplomatami z Ziemi.
– Eleno, patrz, jaki uroczy filmik z kotkiem – krzyczy mi do ucha Dean, a ja mam ochotę go czymś zdzielić. Przeszkadza mi w gapieniu się na typków przed nami. – Mój starszy brat miał takiego – dodaje. Nigdy nie poznałam jego brata, bo Dean nie utrzymuje kontaktu z nikim z rodziny.
– Cicho tam! – syczę.
– Bo będę zazdrosny – rzuca, kiedy orientuje się, co robię. – Czemu tak na nich patrzysz? Jeszcze dojdą do wniosku, że coś z nami nie tak – niemal szepcze.
– Mam wrażenie, co coś się stanie, ale nie wiem co.
– Pewnie stresujesz się podróżą – stwierdza, dotykając czule mojej dłoni.
– Pewnie masz rację.
Nadal spoglądam na przedstawicieli Ziemi, którym piękna stewardesa podaje drinki z kolorowymi parasolkami, oczywiście eksponując przy tym swój wielki biust.
– Podać coś? – pyta nas chwilę później, patrząc na Deana. – Mamy różne specjały z Novum.
– Nie. Dziękujemy – odpowiadam i dziewczyna odchodzi z grymasem wymalowanym na twarzy. Idąc, nie zauważa torby leżącej w przejściu. Zahacza o nią butem, przez co ta się przewraca. Sytuacja robi się gorąca, gdy jeden z polityków wyjmuje broń, bo z bagażu podręcznego wytacza się owalne pudełeczko z kolorowymi kabelkami i neonową cieczą. Kojarzę je z telewizji Novum. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że to zbiorniki z substancją wybuchową, która zaginęła kilka dni temu z elektrowni biologicznej Adventum.
– Jeśli zastosujecie się do naszych poleceń, nikomu nie stanie się krzywda! – instruuje dyplomata numer jeden.
– Niech nikt się nie rusza! – rozkazuje dyplomata numer dwa.
– Idę do kabiny pilotów! – informuje dyplomata numer trzy.
– Dlaczego to robicie? – pytam bez żadnego zastanowienia, bo moje usta jak zwykle nie są połączone z mózgiem krzyczącym „nie rób tego”. – Co chcecie tym osiągnąć?
– Wiesz, ile nam zapłacą organizacje terrorystyczne? To czysty zysk – wyjaśnia dyplomata numer dwa.
– Ale tych substancji nie można przewozić, bo łatwo wybuchają, nawet jeśli się tego nie chce!
– Elena, bądź cicho! – warczy Dean. Czuję jego napięte mięśnie i widzę strach wymalowany na twarzy, ale nie zamierzam się zatrzymać.
– Ci idioci chcą zniszczyć nasz dom…
– Nie potrafisz się chociaż raz zamknąć?! – krzyczy Dean. Pierwszy raz widzę u niego taką złość i zupełnie nie wiem, skąd się bierze. Gdy na niego zerkam, znika dobroć, którą zawsze mnie obdarza. – Mam cię już dość!
– Co? – Jego słowa sprawiają mi ból, ale rozumiem, że są spowodowane stresem. Próbuję mu dodać otuchy, łapiąc go za rękę tak, jak on mnie chwilę wcześniej, ale ją odtrąca. Odsuwa się ode mnie jakby z obrzydzeniem.
– Właśnie to. Wtrącasz się w sprawy, w które nie powinnaś. Krytykujesz wszystkich, zapominając o swojej niedoskonałości.
– Jak możesz w takiej sytuacji wytykać mi moją bezpłodność?
Dean chce mieć dzieci, ale jeszcze bardziej pragnie mnie. Nie rozumiem, dlaczego to powiedział. Policzki palą mi łzy, które spływają coraz niżej. Moja dusza zostaje rozerwana na milion kawałeczków, bo Dean zadaje mi najpotężniejszy cios. Nienawidzę go w tej chwili.
Wraca dyplomata numer trzy.
– Spokojnie, wylądujemy za jakieś pięć minut. Coś nie tak?
– Ta mała pyskuje. – Dyplomata numer jeden wskazuje na mnie palcem. – Co zrobimy po dotarciu? Oni wiedzą. – Ma na myśli nas, wszystkich pasażerów. Mózg działa mi niestandardowo, jak zwykle, i nie potrafię dojść z tym do ładu. Staram się nie myśleć o raniących słowach męża. Zamykam oczy, a wszystko wokoło wiruje. Mam wrażenie, że mózg mi eksploduje. Biorę głęboki oddech, żeby się uspokoić i znowu spoglądam na pasażerów.
Dreszcze przebiegają przez moje ciało, gdy słyszę zbliżające się do mnie kroki. Podnoszę wzrok i kilka centymetrów od siebie widzę dyplomatę numer dwa. Z nadmiaru emocji kopię plecak pod moimi nogami.
To się źle skończy.
– Czy wy nie potraficie inaczej? – zwracam się do polityków. – Nie potraficie sięgać gdzieś dalej, gdzieś poza własne dogodne życie?
– Powiedziałem, żebyś się przymknęła, Eleno – jęczy Dean.
– Możemy robić, co chcemy, bo jesteśmy bezkarni i zawsze będziemy. Choć was jest więcej niż nas, nie jesteście w stanie usunąć tych, których sami wybieracie. Gdy się na kogoś stawia, daje mu się znacznie więcej. Niszczy się jego poczucie praworządności – mówi któryś z polityków. Zaczyna władać mną przerażenie, którego nie mogę zatrzymać. Nagle wszystko eksploduje, migają barwy czerwone oraz pomarańczowe, emitujące ciepło.
Budzę się z krzykiem w pustym pokoju. Zanim się orientuję, gdzie jestem, spadam z łóżka na twardą zimną podłogę i turlam się po niej aż do nóg potężnego biurka. Staram się podnieść, ale uderzam głową w blat stołu. Czuję się kompletnie zdezorientowana.
Nie potrafię się uspokoić po tym, co zobaczyłam w moim śnie. Powrót wspomnień zawsze mną wstrząsa. Kryje się w nich sama prawda i obezwładniające cierpienie po stracie ukochanego. Chociaż od naszego powrotu z miesiąca miodowego minęło kilka lat, wciąż się zastanawiam, jakby to było, gdybym go nie straciła, jakby to było, gdybym nadal miała połowę siebie.
Kłótnia przed naszym pożegnaniem była bezsensowna. I chociaż mnie zranił, wybaczyłam mu.
Nie potrafię się uspokoić.
Lepiej, żeby człowiek nie dotykał gwiazd, bo przez to niszczy kolejne miejsca, kolejne życia, grzebie kolejne nadzieje, spalając wszelkie dobro i życie ofiarowane przez odległe tereny.
W ludziach drzemie zarówno dobro, jak i zło, przez co nawet te najcudowniejsze dokonania są niczym wobec wyrządzanej naturze krzywdy, dynamitu, bomby atomowej czy nawet krucjat. Nie powinniśmy podbijać innych planet, bo wystarczy, że niszczymy własną, a przy tym nas samych.
Wpatruję się w niebo pełne tajemnic oraz migających obiektów i zastanawiam się, jak jutro wstanę. Potem moje myśli błądzą jeszcze dalej. W coś muszę się ubrać. Pytanie tylko, w co? Tyle mam do zrobienia, przygotowania, wydrukowania, napisania, przeczytania.
Julia Pastuszka
Studiuje twórcze pisanie i marketing wydawniczy. Uwielbia podróżować. Odkąd przeczytała Harry’ego Pottera i kamień filozoficzny, kocha książki i marzy o zostaniu pisarką. Tworzy swoje historie, bo chce dzielić się z ludźmi tym, co jest dla niej ważne, czyli miłością do literatury oraz tym, jak widzi rzeczywistość.