„Acabadło z pieca spadło” i „Próba wyjścia z brzucha / próba wejścia do brzucha” – recenzje

Anouk Herman
Acabadło z pieca spadło (Łaja Szkło, Alin Szewczyk), czyli kwiry gryzą

Acabadło… jest dorodne, w wielu miejscach słodko się rymuje, jakby miało być skarbczykiem manifowych przyśpiewek, dodatkowo silnie lesbianizuje, więc protest songi przeplatają się w nim z kwirowym romansem i kwirowym rozstaniem. Osoby autorskie zdecydowały się podjąć wiele tematów i niezależnie od siebie nawzajem stworzyć splatające się w grubaśny warkocz narracje o marginalizacji, wykluczeniu i wiążącymi się z nimi obciążeniami: traumą, lękiem, wstydem, chaosem czy niepewnością jutra. To taki policzek wymierzony cisheteroseksualnej Polsce z całym jej hierarchiczno-przemocowym systemem opresji: plaśnięcie w stylu „a masz, queer bites back”  –  i na dodatek dotkliwie. Nie musimy być miłe dla żyjących w swoim prywatnym matriksie cishetów. Nie powinnyśmy dawać przyzwolenia na agresję władzy, którą uosabiają instytucje policji czy straży granicznej. Jebać ich wszystkich. Jesteśmy pstrokatą emanacją siostrzeństwa, buntu i zwycięstwa pomocy wzajemnej, bo jak pisze Łaja: „Polska była i będzie queerowska”. A jest w tej obietnicy nadzieja i ponadhistoryczna chwała, tak jak i w tym, że Rotę (którą dławią się naziolskie gardziołka) napisała lesba.

Lesbijstwo jest wiecznym tłem dla kwirowych sloganów i haseł w tekstach Łai Szkło. To na plennym gruncie nieheteronormatywnej bliskości, seksualności i miłości wyrastają postulaty inkluzji i empatii, a z nich, w drodze dalszego rozwoju, sprzeciw wobec oświeceniowego i androcentrycznego porządku świata. Formalny układ zina znakomicie to podkreśla, bo warstwa liryczna zauważalnie redukuje się do żarliwego non serviam w stronę kwirowej codzienności, która jest fajowa, ale też niewypowiadalnie uwierająca (na przykład wtedy, kiedy cishety mówią, że nie są jak inne cishety, choć powinny pozamykać mordy, a tęczowa flaga piecze jak miejsce po zapaskudzonym oparzeniu). Odnajduję się w tym i z roziskrzonymi oczami wskazuję miejsca, które też są o mnie, o moich dziewczynach, moich flagach, moich token cishetach. Przesuwam palcem po stronach i myślę o policyjnych pałkach i umieraniu z zimna. Acabadło zanurza osoby czytające głębiej w świecie, o którym chciałyby zapomnieć, ale nie mogą, bo grunt to nigdy, nigdy, nigdy nie zapominać.

Fantastycznym zabiegiem jest wyrazisty rozdział części ilustracyjnej autorstwa Alin Szewczyk od tekstów napisanych przez Łaję Szkło. Oba człony są w jakimś sensie autonomiczne: grafika wydaje się raczej impresją dotyczącą tematów z którymi mierzą się wiersze, a nie próbą ich plastycznego odwzorowania. Dwoistość Acabadła jest dowodem na to, że współpraca nie niesie ze sobą obowiązku chadzania na kompromisy (tfu), a przeciwnie – daje możliwość innowacyjnego zderzenia ze sobą dwóch perspektyw. Mamy do czynienia z symbiozą, nie inkrustacją. Elementy zina wchodzą ze sobą w relacje i budują coś na kształt transgresywnego, kwirowego imaginarium, gdzie osoby odnajdą rozpacz, miłość, ślinę i krew, a na końcu zorientują się, że spektakl miał miejsce tuż za oknem.

Karolina Czarnecka
Próba wyjścia z brzucha / próba wejścia do brzucha

Próba wyjścia z brzucha / próba wejścia do brzucha Ady Rączki jest niezwykle angażującym poematem. Ćwiczenia gramatyczne, które jako pierwsze rzucają się w oczy w tekście, są dosyć zwodnicze, bo po przeczytaniu całości w zasadzie nie okazują się główną treścią tekstu (chociaż nadal są ważne i nie mogłoby ich tutaj nie być).

Jest to opowieść, jak sugeruje tytuł, o „wychodzeniu z brzucha”, o stawaniu się „swoją własną osobą”, jednostką autonomiczną, niezależną od poglądów i ocen innych (a zwłaszcza rodziny), jak również o trudach z tym procesem związanych. Okazuje się, że to „wyjście” nie może być wyłącznie fizyczne – wymaga nie tylko zaangażowania ciała, ale też mowy i cząstki metafizycznej („paranormalnej”).

Czytając poemat, zostajemy pochłonięci przez historię w nim opowiadaną i razem z podmiotem przechodzimy przez proces „wyjścia w brzucha” i „wejścia w (inny) brzuch”. Zin może być czytany jako opowieść o dorastaniu i dojrzewaniu, ale ten proces niekoniecznie kończy się wraz z osiągnięciem pełnoletności –  jest długi i męczący, chociaż również bardzo ważny i potrzebny.

Opracowanie graficzne pozwala na skupienie się na tekście oraz na tych strofach i zdaniach, które są dla niego najistotniejsze. Minimalistyczne grafiki współgrają z wątkiem buntu i dorastania (czy może raczej: odnajdywania prawdziwego siebie) zawartym w poemacie.

Warto jest również posłuchać wersji czytanej przez Rączkę. Dopiero po wsłuchaniu się w głos osoby autorskiej znalazłam klucz do tego tekstu. Jej interpretacja odkryła nową płaszczyznę tekstu i połączyła wątki, które na początku wydawały mi się dosyć zagmatwane. Rączka, czytając jedną z finalnych strof, załamuje głos, słyszymy, jak przełyka ślinę, co łączy się z motywem powodzi ze śliny, pojawiającym się kilka stron wcześniej. Jest to mój ulubiony moment z nagrania, bo w sposób może nawet niezamierzony, naturalny, potwierdza prawdziwość przeżyć podmiotu wypowiadającego się w poemacie.

Próba wyjścia z brzucha / próba wejścia do brzucha jest podróżą w głąb siebie, przez przeszkody w postaci relacji rodzinnych i ocen innych ludzi. Jej celem jest potwierdzenie, że idzie się właściwą drogą, nawet jeśli jest ona dosyć wyboista – najważniejsze jednak, że jest zgodna z naszymi wewnętrznymi przekonaniami.

Lau Janoszek
Próba wyjścia z brzucha / próba wejścia do brzucha

O Próbie wyjścia z brzucha / próbie wejścia do brzucha Ady Rączki można pisać następująco: literacki niebinarny coming out, manifest, kłótliwy monolog wewnętrzny, chaotyczny dialog z bliżej nieokreślonym rozmówcą, wielogłosowa dyskusja lub zapis performatywnego odgrywania, ustalania i doświadczania własnej niespójnej płciowości. Rączka nie podsuwa odbiorcom prostych odpowiedzi, nie tłumaczy. Przeciwnie, bezkompromisowo konfrontuje czytelnika z własną perspektywą. I dobrze, ustalam ostatecznie, chociaż początkowo liczyłem, że ktoś wyjaśni za mnie wszystkie skomplikowane queerowe pojęcia i wyjdzie naprzeciw zagubionym w nomenklaturze cisom (o ile można w ogóle założyć, że są grupą odbiorczą takich treści). Dostajemy coś innego, poruszamy się bez mapy, nie dołączono też legendy, tylko prostą oprawę graficzną. Przypomina wygnieciony zeszyt. Sunę wzrokiem po kolejnych linijkach i zakochuję się w tytułach poszczególnych części (skręca mnie z zazdrości, sam nie potrafię ich nadawać). Wewnątrztekstowy bałagan gwarantuje osobliwe wrażenia czytelnicze, taką transmisję prosto z pokręconej głowy, być może obcą tym, którzy nigdy nie cierpieli z powodu nieuzasadnionego mylenia form i strachu przed zgodą na to, by przedstawili ich inni. To dobry początek pisania o niebinarności i wszach.

W tekście mojego niebinarnego zioma imponuje mi przede wszystkim przełożenie autentyczności nad kontrolę formy. Nie wszystkie strofy czytam jako jednakowo dopracowane („to / to mogło / wpaść / no / no tam / do pępka? / nie do pępka / do nosa? / nie do nosa / do buzi? / no”), niejasność i fragmentaryczność rozmów ukrytych w wersach zajmuje i męczy jednocześnie. To nie krytyka, spory rozstrzygamy w czasie wolnym. Chaos i zmęczenie wybrzmiewają dobrze podwójnie, są spójne z nierzadko (a może zawsze?) trudnym doświadczaniem niebinarności, które przecież znam. Nie widzę tu poszukiwań tożsamości, tak często wskazywanych w literaturoznawczych analizach self-queerowych narracji, raczej próbę wywalczenia miejsca w przestrzeni dla „ja”, które zostało już ustalone, nawet jeśli w ów stałość wpisuje się ciągły ruch i zaburzenia fleksyjne o profilu genderowym. Uwierzyłem osobie autorskiej, co stanowi chyba najcenniejszą post-lekturową pozostałość. Uwierzyłem, że nie chce i chce grać w zastane, że boli, że dualizm uczuć i pluralizm zaimków osobowych, że być w ciele jest ciężko, kiedy nie dogadujesz się z własnymi jajnikami i chowasz cycki w szafie. Przyznaję, zapożyczyłem do idiolektu stan ciągłej czujności, bo ja też czujne jestem od zawsze, a poza tym równie zmęczonx, czyli rel. Czy można wyrazić aprobatę bardziej niż przez relowanie?
Brawo i dzięki, stary.
Koniecznie skosztujcie.


REDAKCJA SZPOL.PL