czArna madonna (negatyw)
przedtem u nas we wsi to był nawet taki jeden ale uprzejmy bardzo zawsze dzień dobry dobry wieczór tak śmiesznie wymawiał ale się chwaliło że pięknie po polsku jak przyjechał ksiądz to był dostojny jak diabeł jak szedł drogą na podobieństwo wielkiego cienia to mu jedynie koloratka jaśniała jak mały judasz pomiędzy twarzą a sutanną a jej biel w końcu stawała się kolorem jedna baba szczególnie oczytana to była przekonana że wioskę prawdziwy antychryst nawiedził potem ksiądz tłumaczył że widział jak Madonna tańczy w telewizji i chciał do kraju który szczególnymi łaskami obdarzyła ale się zdziwił jakeśmy mu pokazali obraz bo jego Madonna była biała potem pokazywał nam jej zdjęcia jak błogosławi dzieci takie jak on i to było prawie tak samo jakby nas nasza czarna Madonna błogosławiła tylko że na odwrót po księdzu to widać że on myśli że biała Madonna go oszukała ja tego nie rozumiem bo gdyby nie ona nie byłoby go tu z nami ale tłumaczę mu cierpliwie że nasza czarna to jest taka matka co nikogo nie odrzuci a że jej kolor to jedynie z dymu świec pochodzi więc w każdej chwili można by ją na powrót wybielić
pOranna czerwień
oczy otwierają się niepytane potrzeba kilku sekund żeby przypomnieć sobie który to wiek dwanaście godzin głębokiego snu tylko po to aby obudzić się w świecie zmęczonym do szczętu podchodzisz półprzytomnie do okna i otwierasz je na siedmiorzędowe szczęki hałasu na świecie na zewnątrz powietrze przewala się na lewą stronę ziarniste od warkotu opadających zardzewiałych sfer pszczoły padają jak muchy dwa piętra nad tobą w nieco rzadszym półcieniu unosi się coś co nie ma prawa warczeć tak przytomnie o poranku ale nie sposób dyskutować z jego lepkim cieniem powoli zaczynasz akceptować ten krwistoczerwony filtr nałożony na dźwięki miasta jako jego domyślny sound design „wyśpisz się w trumnie” więc wracam do trumny z której przed chwilą na próżno się dźwignąłem tylko po to aby usłyszeć jak na wykresach temperatury różnica pomiędzy mną a światem powiększyła się o kolejną kreskę nie czytam wykresów ale słyszę jak tykają w tle jak ten zardzewiały czerwony grzebień wbity w moją głowę który w każdej chwili może rozsypać się na syczące ostre odłamki i spłynąć tętnicami do płuc i nerek zastanawiam się czy ktoś jeszcze to czuje jeszcze przez chwilę pozwól mi być tylko zarysem ludzkiego ciała nieukończonym niezobowiązującym szkicem niezidentyfikowanego organizmu zmieszanego z pościelą resztkami owoców pokruszoną porcelaną i niedopałkami z rozpływającym się łóżkiem znaczonym zasychającymi powoli słodkimi plamami przysięgam że zaraz wstanę bo im bardziej mięknie i topi się świat tym większa lekkość wypełnia mi pierś znajdą mnie lewitującego pod sufitem zahaczającego nosem o lampę jak mucha zapominająca co pięć sekund o poprzednich zderzeniach z szybą i pójdą dalej zrywać obluzowane klepki w podłodze opukiwać okleiny kluczyć językiem pomiędzy kępkami pleśni w kuchni poszukiwać prawdziwych cudów
chwiLe szczerości
a co jeśli umarłym też udziela się to co mówimy sobie żywi w chwilach największej szczerości czy siła intencji daje radę przenikać przez zasłonę przybytku czy spełnia się to czego dla siebie chcemy jeśli wypowiemy to wystarczająco dobitnie od dwunastego roku życia wyobrażam sobie jak będzie wyglądała moja biografia pomysłów edytorskich było już kilka jeden bardziej pretensjonalny od drugiego nie zmienia się jedno chcę aby ktoś napisał moją biografię wyreżyserował film żeby kolumny wspominkowe wysypywały się ludziom z lodówek żeby prawa autorskie sprzedawały się na pniu żeby na dzień po rozsyłali sobie nieodpowiednie w tonie memy przysięgam że na łożu śmierci wyznaczę osobę która ma zatańczyć na grobie policjanta który ją ściągnie i tłumek który to nagra narcyzm psychiatra którego widziałem tylko raz wypowiada to słowo z ledwie zauważalnym zażenowaniem tak jakby obawiał się że termin który dla niego jest neutralny dla mnie będzie nieprzezroczysty i potrzebuję filtra ironii kiwam głową z oczami otwartymi jasno narcyzm a co jeśli umarłym też udziela się to w szczelinie między mną a mną zakorzenia się twoje słowo rzucone pewnie i bez namysłu ale coś już zadecydowało o jego zakorzenieniu nagle pomiędzy mną a mną zachodzi coś całkowicie nowego coś co od tej sekundy wydaje się wieczne zjadłam cały ogień i teraz trzęsę się ze wstydu stukot kopyt ciągnie się za czarnym płaszczem przez długie długie sekundy szczególnie wtedy gdy pada deszcz
Krzysztof Wysłouch (ur. 2000) – studiuje kulturoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Interesuje się popkulturą, queerem i miastami. Okazjonalnie slamer i aranżer, pisuje piosenki i recenzje muzyczne. Publikowany w magazynach „Szajn” i „KONTENT” oraz zinie inicjatywy poetyckiej X-Philes.