Czas to pojęcie względne – tak jak człowiek i rzeczywistość

Życie w jednym uniwersum to kłopot – i to kłopot, który nieustannie ewoluuje, stawiając przed człowiekiem wiele egzystencjalnych wyborów i który nie pozwala się ostatecznie rozwiązać. Co w takim razie ma powiedzieć człowiek egzystujący w trzech różnych rzeczywistościach, na które nie ma wpływu? Taką osobą jest właśnie Gabriel. Który do powiedzenia ma wiele.

Napisany człowiek autorstwa Mateusza P. Barczyka to książka-eksperyment. Czy można uznać go za udany? To zależy, cytując klasyczny tekst psychologów. A zależy głównie od oczekiwań czytelnika. W powieści można odnaleźć liczne nawiązania do innych dzieł kultury. Z jednej strony możemy odnaleźć w niej motywy zaczerpnięte z gatunku science fiction (w tym z powieści Philipa K. Dicka) i cyberpunku, z drugiej – nawiązujące do baśni i fantastyki. Nie zabrakło też mniej popularnej literatury, poezji czy teorii filozoficznych. Znajdują się w niej także ewidentne nawiązania do kultowego filmu Matrix sióstr Wachowskich. Wszystko jest jednak podane w taki sposób, że nie trzeba znać odniesień, by zrozumieć tekst. Jednak ktoś, kto je dostrzeże, jeszcze bardziej doceni książkę.

Problemy egzystencjalne stanowią jeden z jej filarów. W końcu Gabriel jest napisany – i to dosłownie. Jak spotkanie z kimś, kto wie o tobie wszystko, może wpłynąć na twoje postrzeganie trzech światów? Historia zapisana na kartach Napisanego człowieka podaje jeden z możliwych scenariuszy. „Scenariusz” to dobre słowo, bowiem powieść w pewnym momencie przechodzi w tę formę tekstu, ale wcześniej ma formę wiersza – czasem rymowanego, czasem białego. Pojawiają się elementy dramatu, a nawet rysunki (które sprawiają, że człowiek w powieści Barczyka jest nie tylko napisany, ale i narysowany), ale tylko po to, by zaraz zniknąć. Te wszystkie zmiany są dobrze umotywowane.

Na początku każdego rozdziału autor zaprasza bliskie mu postaci z innych utworów do zjawienia się w jego tekście. Uznaję to za udany zabieg, który ociepla serce czytelnika. Ponadto idealnie wpisuje się to w zabawę konwencją.

Główny bohater ma świadomość, że żyje w trzech rzeczywistościach, ale bez wpływu na to, kiedy pojawi się w jednej, a kiedy w drugiej czy trzeciej. W każdej z nich prowadzi „zwyczajne” życie, ma partnerkę i korzysta z jakiejś formy terapii, adekwatnej do danego świata. A światy są całkiem odmienne i trudne do pogodzenia – chyba że któryś czytelnik widzi łatwy sposób na połączenie baśniowego średniowiecza, świata bliskiego naszej rzeczywistości i cyberpunku, w którym można stworzyć wirtualną rzeczywistość, a następnie się do niej przenieść.

Powieść nie bawi się tylko w paradoksy egzystencjalne i intelektualne refleksje. Mamy w niej także przepełniony cielesnością wątek erotyczny pod postacią chemseksu. Pojawia się też niezwykle ciekawy „eksperyment”, mianowicie kochankowie łączą swoje umysły podczas cielesnych uniesień, przez co scena nabiera jeszcze bardziej intymnego wymiaru. Nie można przy tym zapominać, że Gabriel przenosi się w tych chwilach między światami. Wszystkie te elementy sprawiają, że czytelnik nie może być pewien, czy dana scena jest wynikiem niekontrolowanego przejścia między rzeczywistościami, czy narkotyczną wizją, snem. Jednak nawet tak mocno „odczuwalna” bliskość bohaterów nie zmienia książki w klasyczny romans, dalej podejmuje ona myśli o tym „jak to jest z tą naszą rzeczywistością”.

Akcja ma szybkie tempo, momentami przy czytaniu gubiłem wątek, ale nie na tyle, by stracić go całkowicie. Spora dawka egzystencjalnych rozterek nie sprawia, że akcja jest nudna i rozwleczona. W powieści jest gęsto od zwrotów akcji i ciekawych zdarzeń, zaś filozoficzne refleksje są bardzo zgrabnie wplecione w całość. Nic, tylko pozazdrościć autorowi zdolności.

Napisany człowiek pod względem językowym jest dobrze wyważony, ani prymitywny, ani przeintelektualizowany. Oczywiście znajdują się w nim gorzej napisane fragmenty, ale od żadnej książki nie można wymagać ideału. Jest sporo filozoficznopodobnych przemyśleń, a wiele osób może to odstraszać, zwłaszcza gdy do książek sięgają po emocje, przeżycia bohaterów i fabułę. Jednak powieść powinna być zrozumiała również dla tych osób.

Czas recenzji musi prędzej czy później dobiec do końca. W krótkich żołnierskich słowach: powieść Mateusza P. Barczyka łączy ze sobą burzenie czwartej (albo już nawet piątej) ściany z refleksjami egzystencjalnymi. Wszystko to zostaje wrzucone w porywającą historię pełną bólu i miłości. Warto jeszcze wspomnieć o nawiązaniach do scen dziejących się w teatrze, które są istotne, zważywszy na to, że autor pracuje jako aktor. I bardzo dobrze, że się pojawiły, bowiem to jeden z wielu przykładów tego, że Napisany człowiek jest dziełem bardzo bliskim sercu autora. Kto wie, może to dzięki tej bliskości postać Gabriela może w uroczy sposób podziękować czytelnikowi za swoje ożywienie, a czytelnik – mocniej się z nim zżyć.

Dariusz Kucharek (on/jego): nieco introwertyczny osobnik, ale bez przesady. Woli wszelkie herbaty od dowolnej kawy. Fan fantastyki – głównie fantasy i horroru. Lubi poezję, choć jeszcze niewiele o niej wie. Próbuje nawet sił w pisaniu wymienionych gatunków literackich. Nadał sobie pseudonim sermoVento. Miłośnik muzyki – głównie metalowej, okołopunkowej i mniej klasycznego rapu. Interesuje się także kwestiami filozoficznymi, humanistycznymi, społecznymi. Aktualnie studiuje „biedafilologię polską”, czyli edytorstwo na UO.